„Książka, którą napisałem żeby mieć na dziwki i narkotyki.”
Jak on mógł to powiedzieć ? Że prostytutki. Że narkotyki.
Ohydne. Obrzydliwe. Ludzi w swe objęcia wzięła groza i ciepło ich przytuliła.
Raczkowski trafił z tą książką w idealny moment który
prawdopodobnie dobrze napędzi jej sprzedaż. Najpierw wytrysnęła seks afera
dotycząca modelek sprzedających się milionerom, a kilka dni później dyskutowano
o chłopaku który podobno powiesił się przez marihuanę. Zbulwersowani publicyści
wypowiadający się na temat „Książki, którą napisałem żeby mieć na narkotyki i
dziwki.” mieli pełne pole do popisu, mogli dowolnie wpisać ją w kontekst
wydarzeń i zlać autora po pupie.
Prawda jest taka że kontrowersyjny w tym wywiadzie jest tylko
tytuł. Ci którzy myśleli o jakiś ciekawych anegdotach, albo o materiale dającym
podstawy do potępienia autora będą zawiedzeni.
„Książki, którą napisałem żeby mieć na narkotyki i dziwki.” swoim
szczerym tytułem wrzyna się w moralność opinii publicznej, łechcze nabrzmiałą
hipokryzję. Nazwa książki to tylko marketingowy chwyt który ma zacisnąć się na portfel
zaskoczonego czytelnika. Nic więcej, inaczej ciężko byłoby sprzedać ten wywiad
o niczym. Wywołana burza w szklance sprawi że zarobek rysownika będzie
przyzwoity, i będzie mógł spokojnie przeznaczyć go na ulubione używki.
Prostytucja i narkotyki.
Powiem wam co na ich temat ma do powiedzenia Raczkowski. Dzięki
temu nie będziecie musieli kupować tej książki, a co za tym idzie wspierać
handlu kobietami czy też przestępczego świata dilerów. Bo według dużej części
publicystów właśnie te dwa zjawiska stoją za pasjami rysownika.
Dziwki.
Cóż, Raczkowski jest entuzjastą konsumentem. Woli zaprosić do
domu, bo burdeli się brzydzi. Nie lubi innych klientów. Zresztą nic dziwnego,
bo sama świadomość tego co ta dziewczyny robiła pięć minut wcześniej musi być
dość niepokojąca, a dowody oraz produkty uboczne jej pracy są raczej
odstręczające. Woli bardziej prywatnie, intymnie, w ciepłej domowej atmosferze.
Twierdzi że do burdeli chodzą mężczyźni którym nie staje, mają kompleksy albo
przytłacza ich życie.
Cóż, stawia go to w dość kłopotliwym towarzystwie.
Spojrzał w lustro i nie zobaczył w nim żadnego z wcześniej
wymienionych typów klienta-konsumenta. Rysownik twierdzi że on jest inny. Raczkowski
nie uprzedmiotawia kobiet, dla niego prostytutki są po prostu pracowitymi i
zaradnymi dziewczynami. Zanim skorzysta z tego za co zapłacił wypytuje
dziewczyny czy na pewno nikt jej ich przymusza i czy są szczęśliwe. Mówi że czasem
zamiast uprawiać seks po prostu z nimi rozmawia.
Nie rozumiem tego oburzenia i sensacji jakie wywołało wyznanie
Raczkowskiego. Prostytucja jest tak stara jak nasza cywilizacja, istnieje od
czasów życia mieszkańców groty Lazaret i będzie istniała dłużej niż korporacyjne
wieżowce. Każdy z nas daje dupy na swój własny sposób, otrzymuje za to
satysfakcjonującą zapłatę. Bo jak pokazała ostatnia afera, tylko waluta w
jakiej się zarabia odróżnia kurwę od modelki, a sam pieniądz czyni dziwkę. Terry
Prachett pisał że cnota to wartość negocjowalna.
W stanie czystym prostytucja jest zjawiskiem niegroźnym, krzywdzi
co najwyżej dziwkę i klienta.
Stan czysty jest bardzo podobny do stosunków Raczkowski kontra
Dziwki. Pusty racjonalizm i kalkulacja.
Idzie do burdelu, albo raczej burdel przychodzi do niego. Daje
poczucie bliskości i kontrolę nad sytuacją. Sytuacja jest pewna, bez zbędnych
sensacji i komplikacji. Nie musi nikogo wyganiać, tłumaczyć, kłamać, krzywdzić
i oszukiwać samego siebie. Płacisz wymagasz. Dziewczyna chce po prostu zarobić,
zbiera na warzywniak pod Kijowem. Ona jest gotowa się oddać, ona jest gotowy
jej zapłacić. Czysta sytuacja.
Nie jest to pochwała prostytucji. W przypadku Raczkowskiego to
raczej wybór mężczyzny pozbawionego złudzeń. Wybór wydatku finansowego zamiast możliwych
strat emocjonalnych do jakich może doprowadzić próba zrealizowania swoich
potrzeb z poznaną na jedną noc kobietą. Raczkowski choć może nie chce doprowadzić
do tego samego rezultatu tradycyjną metodą, w oparach konwenansów i na zasadach
gry nazywanej flirtem. Mówi że dziwki dają mu dopływ tych samych substancji
które zapewniają narkotyki.
Narkotyki.